Człowiek dobrze wychowany się nie starzeje... |
Wpisany przez Wanda Konarzewska |
piątek, 03 maja 2013 12:04 |
Człowiek dobrze wychowany się nie starzeje... Wanda Konarzewska (na zdjęciu poniżej, z prawej, w rozmowie z Babcią Polką) w lutym 2013, na swym blogu napiasała, a my ten tekst z przyjemnością przedrukowujemy za zgodą Autorki zresztą...
Francusko-niemiecki film „Zamieszkajmy razem" idzie zwycięsko przez festiwale Europy i świata ( 18 nagród) a jest to film bardzo dziwny. Grający aktorzy maja w sumie około 400 lat. Grają samych siebie, czyli 70+ i jest to film słodko – gorzki. Gorzki, bo licznik czasu bije nieubłagalnie a słodki, bo przyjaciele młodości są razem i postanawiają wspólnie dźwigać człowieczy los: chcą się chronić przed przymusową rozłąką i przed domami starców, gdzie byliby samotni, zdani na łaskę obcych... Wspólnie gotują, grają w kręgle, opiekują się sobą nawzajem, wspominają dawne czasy.... Ciepło, ciepło, cieplej a nawet gorąco promieniuje z ekranu: stare serca biją wzajemną czułością - radością życia zwyczajną i należną nam w każdym wieku! Tak trzeba! Tak trzymać! Oczywiście trochę inaczej wyglądałyby może te zabawy w ogródku przy-balkonowym albo na „działkach pracowniczych" (a nie w pięknej rezydencji z basenem) gdyby to tak przyłożyć do polskich realiów... Ale przecież 75% badanych określa i u nas swoje życie na emeryturze jako dobre albo bardzo dobre ( badania dr Halickiej, Pałubickiego) To wcale nie jest tak jak nas straszycie panowie dziennikarze, urzędnicy, naukowcy i inni opisywacze horrorów starości! Ostatnie badania na Uniwersytecie Stanford w USA, ( sygnowane przez dr. Laurę Carstensen) wykazały ze starcy są znacznie szczęśliwsi niż np. ludzie młodzi, miotani emocjami, niepewnością losu, nieodporni na stresy ani na krytykę! Dlaczego wiec społeczeństwo wmawia nam nieustannie ze starość się panu Bogu nie udała – i jakie kto ma w tym interesy? Lekarze, firmy farmaceutyczne – wiadomo... Więcej pacjentów to więcej da się wyciągnąć z budżetu państwa i z prywatnych kieszeni a ponadto pełną parą idą efektowne doktoraty na temat depresji, paranoi, demencji i Alzhaimera i innych starczych przypadłości. Realnie to margines, ale w świadomości społecznej rośnie w górę i straszy, i STRASZY... Firmy farmaceutyczne też bardzo kochają pacjentów starszych. Można zarzucać rynek wciąż nowymi lekami – im gorzej tym lepiej! Politycy ubolewają głośno nad losem staruszków: ach, jacy oni biedni, niedołężni, nieszczęśliwi i nikt o nich nie dba... i tylko my, nasza partia was zabezpieczy! Głosujcie na nas, seniorzy! Europa przestraszyła się ostatnio że bomba demograficzna wybuchnie nam nad głową wiec Unia wysupłała miliony z budżetu, aby jakoś problem załagodzić. Polskie organizacje NGO złapały wiatr w żagle i organizują, i wymyślają, i realizują specjalne programy dla seniorów. Do mojej skrzynki pocztowej i mailowej wciąż podrzucane są oferty od Stowarzyszeń i Fundacji ( kierowanych na ogół przez bardzo młodych ludzi): „ Jeśli jesteś 50+ możesz uczestniczyć w naszych warsztatach, wczasach, wycieczkach, kursach itp."..." Hmm? 50+ ? Toż to jest zaledwie wiek średni! Teraz 70+ też bywa wiekiem średnim pełni sił i życiowych możliwości,. Dlaczego wiec DLA? Pracować do 67 roku życia to mogą i powinni a organizować sami dla siebie to nie? Dlaczego nie ufa się seniorom? „Człowiek dobrze wychowany się nie starzeje tylko przybywa mu lat i mądrości" – powiedział mój przyjaciel Bogdan Jankowski, który w 80-tym roku życia rozpoczął okres największej swojej życiowej prosperity – zawodowej i towarzyskiej... W odróżnieniu od Europy Zachodniej, gdzie dla realizacji wspólnego celu seniorzy stowarzyszają się w swojej grupie wiekowej , u nas wyręczają ich w tym młodzi albo służby administracyjne. W ten sposób seniorzy staja się grupa roszczeniową, bierną i oczekującą, że ktoś dla nich i za nich coś zrobi... A może stali się tylko przedmiotem do osiągania innych celów? Wiadomo jak to jest we współczesnym świecie – jeden siedzi na drugim i drugim pogania... Może dlatego społeczeństwo wmawia nieustannie starszym ludziom, że są nieszczęśliwi, biedni i bezradni ... A kto ma najwięcej w Polsce rachunków bakowych? Seniorzy! Mieszkania? Seniorzy! Gwarancja comiesięcznych wypłat ZUS ? Seniorzy! Dobry humor? Seniorzy... A tymczasem starszym ludziom dorabia się gębę. W mediach i społecznej świadomości jawią się oni jako wielomilionowa grupa specjalnej troski nieszczęśników o zmąconych umysłach.... Czy nie po to aby odsuwać ich na margines? Pamiętacie, co pisała przed laty francuska pisarka Simone de Beauvoir? „Czy starcy są jeszcze ludźmi?... Młodzi nie widza w nich podobnych sobie, ale odmieńców. ...Usypiamy publiczne sumienie wyobrażeniami czcigodnego starca, który góruje nad światem doczesnym. a jest tylko starym szaleńcem i plecie od rzeczy. Nie należy do naszego gatunku" Z pewnoscia te cyniczne idee bliskie są firmom takim i owakim, które używają sobie na seniorach ile tylko...! Wpiszecie w Google „starsi ludzie oszukani" to wyskoczy zaraz parę tysięcy pięknych kryminałków. „Na seniorach da się zarobić „ głosi artykuł w „Polityce" wzywający do tworzenia prywatnych „domów pogodnej starości", które często okazują się domami nieludzkiej niepogody... Mój kolega z tej strony blogosfery Robert Fila ( a na codzień starosta stalowowolski) biada nad marnością starości.... Przypomniał nam o tym też Jurek Owsiak. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy grała radośnie przez cały dzień a na ekranie pokazywano smutne korytarze oddziałów geriatrycznych i ich smutnych pensjonariuszy... Lekarze z radosnym błyskiem w oku mówili: tak, tak trzeba takich szpitali budować więcej i jak najwięcej ! Wyobrażacie sobie horror, które rysuje się na polskim horyzoncie... 10 milionów emerytów w roku 2030 (takie są prognozy), 5 mln niepełnosprawnych a każdy umieszczony w odpowiednim szpitalu czy ośrodku opiekuńczym, ( po 3.000 zł na głowę!!) Az w głowie się kręci od tych zer, od tych miliardów, które musielibyśmy wydatkować! A ileż byłoby afer, nieczułości, poniżania starców , nie-godności i nie-szczęścia! NIE! Nie zgadzam się! Wierzę, ze społeczeństwo to wielka rodzina Polaków i ta rodzina solidarnie musi sobie nawzajem pomagać. Ludzie ludziom zawsze podają rękę w potrzebie. I tylko nie należy im w tym przeszkadzać! W tym momencie przywołuję kadry filmu „Zamieszkajmy razem" a także moje młodzieńcze doświadczenia w Londynie. Jako studentka, mieszkałam kiedyś w domu, który był wspólnotą 5 starych ludzi żyjących „w komunie" wspólnych finansów i wspólnego bytowania. Każdy miał swój pokój ( a jeden wynajmowano studentom), każdy miał obowiązki: poranna wspólna modlitwa jeden posiłek razem, przy wspólnym stole a ponadto i... każdy z każdym obowiązany był codziennie porozmawiać. Państwo brytyjskie zabezpieczało te wspólnotę dając „hauskiperkę", która zjawiała się od czasu do czasu, sprawdzała czy rachunki popłacone czy komuś czegoś nie potrzeba – jedna opiekunka do 5 starszych osób. Bardzo ekonomiczne rozwiązanie. Dom w Południowym Londynie funkcjonował wówczas w systemie „Aberfield Society", ponieważ na ulicy Aberfield powstał pierwszy taki mały dom opiekuńczy a potem idea się upowszechniła. Starsi ludzie nie byli tam izolowani, ani ubezwłasnowolnieni – mieszkali w żywej dzielnicy, uczestniczyli w życiu społecznym, kontaktowali się z młodymi... Dom wspólnoty był dla nich namiastką rodziny, której zabrakło na późne lata życia... A co z tego wynika? .Zamiast budować szare smutne bloki Domów Pomocy Społecznej może i u nas warto zainteresować się taka właśnie formą? Male domy opiekuńcze widziałam potem w Australii... Wspólnota 7 – 9 pensjonariuszy spędzała czas przy partyjce golfa lub tez odprawiała wieczorne tańce w ogrodzie ... Bardzo sympatyczny widok. Wbrew temu, co się opowiada, seniorzy na Zachodzie nie są krezusami! Jeśli ktoś oszczędzał na dodatkowe ubezpieczenie może sobie pozwolić na podróże, ale państwowa renta starcza jest na przeżycie – jednakowa dla wszystkich : czy byleś członkiem parlamentu czy śmieciarzem dostaniesz tyle samo. Łatwiej kilka takich emerytur złożyć do kasy i wspólnie się żywic, płacić za wodę i ogrzewanie ( wysokie koszty!) A poza tym bezcenna radość wspólnoty i nie-bycia samotnym! A propos tańców... Niektóre telewizje świata emitowały show „Tańce seniorów" I wcale nie do śmiechu! Starsi tańczą, śpiewają, eksponują swoją sztukę a publiczność przyklaskuje. W naszej telewizji senior może pojawić się jako co najwyżej nieszczęśnik okantowany przez Amber Gold albo uciążliwy klient opieki społecznej, który zżera nasze podatki! Do kamery wdzięczą się 20-latki, które dostają „kontrakty gwiazdorskie" za piękny uśmiech. Tymczasem dziennikarskie gwiazdy telewizji amerykańskiej mają 80+ i nikt im tego nie wymawia: Lary King, Barbara Walters, Jim Lehrer... W Australii ćwierć wieku temu obserwowałam jeszcze jedna formę pomocy seniorom: adopcja babci i dziadka do rodziny. I to adopcja prawdziwa, oparta o prawo! Małżeństwo z dziećmi mogło adoptować dziadka lub babcię i stać się dla nich rodziną zastępczą. Seniorzy dostają miejsce do spania , wyżywienie i opiekę a ich nowa rodzina oprócz renty babci czy dziadka otrzymuje też niewielka dotację państwową.. Wspólne przebywanie to więzy emocjonalne coraz mocniejsze - życie starego człowieka nabiera sensu i nie martwi się już o swoją przyszłość. Nikt skądinąd nie chce wykończyć takiej babci czy dziadka i dba się o staruszków, bo inaczej rodzina straciłaby nie tylko pomocne ręce, ale i jego pensję emerytalną i dotację państwową. Ciekawe, że w rodzinnych domach dla sierot ( do 10 osób) sponsorowanych przez państwo australijskie był wówczas nakaz: oprócz „Mamy" i „Taty", prowadzących taki dom musi być dochodząca stara kobieta i stary mężczyzna, którzy symbolizują pokolenie dziadków. .ADOPCJA do rodziny działała wówczas w dwóch kierunkach! Bywało, ze rodziny przejmowały opiekę nad starszymi, choć biologicznie obcymi im Australijczykami, ale babcie i dziadkowie, mieszkający samodzielnie też mogli sobie zafundować wnuczkę lub wnuka. Warunki takiej adopcji obwarowywały surowe przepisy. Możesz sobie wybrać osierocone, samotne dziecko, spotykać się z nim, okazywać mu wsparcie i miłość – ale pamiętaj – nigdy nie możesz go opuścić! Jeśli okażesz dziecku miłość – ono w starości nie opuści Ciebie... Widomy znak upadku zachodniej cywilizacji to fakt ze rodziny się rozpadają, pokolenia nie żyją już razem, ale izolują się a nawet się siebie nawzajem boją... Nic dobrego z tego nie wynika. Naturalnego środowiska człowieka nie zastąpią żadne państwowe służby! Jeśli już na świecie się tak pokręciło – społeczeństwa musza mozolnie odbudowywać solidarność między pokoleniami i tworzyć na nowo zerwane więzy ludzkiej rodziny. Inaczej – przetrwać nie dadzą rady! Jedną a moich dojrzałych radości jest to, że też jestem „adoptowana babcią" czy jak to dzieci mówią „babcią przyszywaną".. A tak i to bez żadnych przepisów – po prostu dar serca.... Zaczęło się od tego, że razem z moja biologiczną Wnuczką JANKĄ wychowywałam małą Japonkę MOMOE. Obie za szybko urosły a ja wciąż pełna serdecznych uczuć i kochająca wszystkie dzieci świata! Patrzę wokół: tu nie ma babci, tam nie ma babci.... Dzieci nieszczęśliwe, samotne i tęskniące. I tak stałam się adoptowaną Babcią dwóch słodkich dziewczynek z Warszawy, które bardzo na mnie czekają, a gdy dzwonię z dołu na X piętrze radość niesłychana i obie biegną do drzwi by mnie powitać. Jestem też babcią 2- letniego Szymka z Łodzi. Jego mamę poznałam kiedyś w pociągu, gdy jechała do swojej ciężko chorej na raka matki, która nie zdążyła zobaczyć już wnuka... Musiałam ją zastąpić, bo babcia kochająca i akceptująca bezwarunkowo jest dziecku potrzebna jak powietrze... Takie „Babciostwo" to nie tylko radość, ale i mnóstwo obowiązków – trzeba pamiętać o urodzinach, brać na kolana i przytulać. Moi Bliscy śmieją się ze mnie, że moje serce się powiększa i mieszczą się w nim coraz to nowe dzieci – i po co mi to? Bycie „babcią przyszywaną" nie stanowi przecież głównego sensu mojego życia ale jest jego dopełnieniem... Jestem szczęśliwa i nie boję się o swoją przyszłość – absolutnie! Tak, czuję się szczęśliwa i nie mogę się nadziwić, dlaczego tak wielu ludzi narzeka na samotność, gdy wkoło są inni ludzie, którzy ich potrzebują! I to jest cos nowego w moim życiu a może podobna zmiana rodzi się w życiu każdego człowieka, którego włos się posrebrzył...?. Do tej pory byłam dość egocentryczna, nastawiona na własne sprawy i własna karierę. Teraz większą radość sprawia mi, że mogę komuś pomóc, przekazać komuś moje wartości i cieszyć się, gdy innemu się udaje, gdy idzie w górę swoją drogą rozwoju a ja mogę mu z daleka towarzyszyć... Wanda Konarzewska |
Poprawiony: czwartek, 09 stycznia 2014 23:08 |